Kartka z kalendarza
10 października 1621 r. - Stanisław Lubomirski zwyciężył Turków pod Chocimiem
W 1621 r. potężna armia Imperium Osmańskiego ruszyła na podbój państwa polsko-litewskiego. Tureckie słupy miały zostać wbite w brzegi Bałtyku, wyznaczając nowe granice Imperium. Plany te jednak nie powiodły się, ponieważ na południowej granicy Rzeczypospolitej, czyli na Dniestrze, pod zamkiem Chocim, naprzeciw potężnemu wrogowi stanęły armie: polsko-litewska i kozacka.
Połączone siły Imperium Osmańskiego pod Chocimiem liczyły około 200 tys. zbrojnych. Nominalnie dowodził nimi młody (urodzony w 1603 r., od 1618 r. piastujący tytuł sułtana) Osman II, który nie miał doświadczenia wojskowego. Znaczną część jego armii stanowili Tatarzy chana Dżanibeka Gereja, z którego deklaracji wynika, że dowodził oddziałem 50 tys. ludzi. Liczba ta obejmuje zarówno tatarskich wojowników, jak i ich gorzej uzbrojoną czeladź. Jako ciekawostkę można podać, że w armii osmańskiej znalazły się nawet słonie, które służyły do transportu sułtańskich bagaży.
Przeciw nim stanęło około 100 tys. uzbrojonych wojsk polskich, litewskich i kozackich. Naczelne dowództwo sprawował hetman wielki litewski Jan Karol Chodkiewicz. Po jego śmierci (24 września) armią polsko-litewską dowodził podczaszy wielki koronny Stanisław Lubomirski. Chodkiewicz okrył się sławą wybitnego wodza w bitwie pod Kircholmem 1605 r. W 1621 r. był już bardzo doświadczonym dowódcą. Lubomirski zdecydowanie ustępował Chodkiewiczowi doświadczeniem, choć i on służył (z przerwami) w wojsku od kilkunastu lat.
Licznym oddziałem wojsk (ok. 30 tys. Kozaków) dowodził doświadczony Piotr Konaszewicz Sahajdaczny. W obozie znalazł się również Władysław Waza, syn polskiego króla, który po śmierci hetmana Chodkiewicza swoim autorytetem wpłynął na zachowanie jedności wojsk polskich, litewskich i kozackich. Jako ciekawostkę można dodać, że w bitwie tej wzięła udział największa w historii liczba husarzy: aż 8520, podzielonych na 53 chorągwie. Całkowita liczba uzbrojonych ludzi po obu stronach walczących pod Chocimiem wynosiła około 300 tys., co jak na owe czasy było wyjątkowe.
Miejscem bitwy były pola w pobliżu zamku Chocim, gdzie armia Rzeczypospolitej rozłożyła się ufortyfikowanym obozem. Obóz wojsk polsko- litewsko-kozackich opierał się o prawy (zachodni) brzeg rzeki Dniestr. Na lewym brzegu Dniestru zaczynała się Polska. Samo miejsce, gdzie rozegrała się bitwa należało jednak do Mołdawii.
Główny obóz polsko-litewski otoczony był wysokim wałem ziemnym o długości ponad 7 km, przed którym wykopano głęboki rów. W wale tym wykonano dwie bramy (Chodkiewicza i Lubomirskiego), z których korzystały wojska polsko-litewskie, gdy wyprowadzały żołnierzy do walk na przedpola obozu.
Znacznie gorzej ufortyfikowany był obóz Kozaków. Przybyli oni na pole bitwy zaledwie na dzień przed Turkami, nie mieli więc aż tak dużo czasu jak Polacy i Litwini, żeby wznieść solidniejsze fortyfikacje. Stanowisk kozackich broniła początkowo linia dwóch rzędów wozów wypełnionych piaskiem, a ponadto przekopany rów.
Obóz wojsk Rzeczypospolitej wkrótce został otoczony przez przybywające wojska tureckie. Obie strony pobudowały sobie mosty przez Dniestr, co miało umożliwić Polakom i Litwinom łączność z własnym terytorium, a Turkom ułatwić całkowite otoczenie wojsk Rzeczypospolitej.
Bitwa
Batalia chocimska trwała od 2 września 1621 r., kiedy to czoło kolumny tureckiej podeszło pod Chocim, do 9 października 1621 r. Trwająca ponad miesiąc bitwa obfitowała w rozmaite wydarzenia. Turcy wielokrotnie, acz bezskutecznie szturmowali obóz Kozaków, którzy czasem kontratakowali, zapędzając się aż do obozu tureckiego.
Tatarzy, którzy nie nadawali się do szturmowania umocnień, już w pierwszych dniach września wysłali część swych sił w głąb Polski na rabunek. Opanowali trakt wiodący z Chocimia do Kamieńca Podolskiego, blokując dostawy żywności oraz prochu i kul.
Nie próżnowały także wojska polskie oraz litewskie. Do najciekawszych należą walki, do których doszło wieczorem 7. września, kiedy to swoimi walorami popisała się husaria. Zanim do tego doszło, przed południem wojska tureckie czterokrotnie szturmowały obóz Kozaków. Szturmy te, wraz z towarzyszącą im strzelaniną, trwały aż pięć godzin. Wszystkie zostały odparte. Napastnicy zmienili więc kierunek ataku. Po południu uderzyli na nie niepokojony dotąd styk wojsk litewskich i polskich. W miejscu tym, w szańcach, drzemały w najlepsze dwie jednostki piechoty (Życzewskiego i Śladkowskiego). Zaskoczeni piechurzy nie stawili oporu. Zginęli obaj rotmistrzowie i ok. 100 piechurów. Turcy pod dowództwem Mustafy (paszy Bagdadu) wdarli się na wały, gdzie rozgorzała walka. Część z nich zajęła się łupami. Wojska sułtana nie wykorzystały jednak tego sukcesu. Kontratak polskiej jazdy odpędził przeciwników, którzy – obciążeni łupami – nie wykazywali ochoty do dalszej walki. Powracający do własnego obozu, triumfujący żołnierze tureccy, uświadomili dowództwu, gdzie znajduje się słaby punkt obrony. Postanowiono przeprowadzić zmasowany atak w to miejsce, jeszcze tego samego dnia. Przy zapadającym zmierzchu Turcy ponownie ruszyli do szturmu. Wydarzenia, jakie się rozegrały wieczorem 7. września, należą do tych, które stworzyły legendę husarii jako niezwyciężonej jazdy. Zgodnie z tym, co po bitwie twierdzili sami Turcy, siły, jakie sułtan skierował na obóz polsko-litewski, liczyły do 10 000 żołnierzy (większość z nich stanowiła jazda osmańska). Chodkiewicz postanowił przyjąć napastnika w otwartym polu. Wyprowadził z obozu sześć chorągwi jazdy polsko-litewskiej. Cztery z nich (600 koni) uformował w szyku, który zaatakował Turków. Reszta, pod dowództwem Stanisława Lubomirskiego, stała w odwodzie. Nie wzięła ona udziału w walce.
Szarża husarii, która rozbiła ok. piętnastokrotnie liczniejszego nieprzyjaciela, była prowadzona osobiście przez samego Chodkiewicza. Na widok szokującej porażki swoich wojsk, młody sułtan podobno zapłakał...
Zapadający zmierzch przeszkodził żołnierzom Chodkiewicza wykorzystać ten spektakularny sukces. Około 500 Turków legło na placu, lecz reszta wojsk osmańskich schroniła się we własnym obozie. Polacy i Litwini okupili tę szarżę stratą 1 rotmistrza (był to kasztelan połocki Mikołaj Zenowicz), 22 towarzyszy i 11 pocztowych.
Walki w kolejnych dniach, kiedy to raz wojska Rzeczypospolitej, a innym razem wojska tureckie występowały z inicjatywą zaczepną – nie przyniosły zdecydowanych rozstrzygnięć. Rozpoczęto więc układy, które zakończono 8 października podpisaniem paktów kończących wojnę.
Po bitwie
9 października żołnierze obu stron odwiedzali się w swoich obozach, handlowali i wspólnie opijali koniec walk. Mołdawianin Miron Costin zanotował:
„nastąpiły targi między Polakami i Turkami, kupowało wielu Polaków tanio konie tureckie, namioty; Turcy od Polaków sukno i pistolety”.
Następnego dnia wojska tureckie wymaszerowały w drogę powrotną. Kolejnego zaś, czyli 11 października, zrobili to żołnierze Rzeczypospolitej.
Straty po obu stronach były bardzo duże. Turcy stracili od 40 do 80 tysięcy ludzi. W boju, z powodu ran, od chorób i głodu zmarło kilkanaście tysięcy żołnierzy Rzeczypospolitej, a oprócz nich zginęło też wielu tzw. luźnych czeladników. Ludzie znajdowali się w tak katastrofalnym stanie, że umierali w drodze powrotnej do domów. Na przykład w pobliskim Kamieńcu Podolskim (dzień drogi od Chocimia) zmarło 1700 niemieckich żołnierzy i luźnych czeladników. Do tego wszystkiego doliczyć trzeba straty ludności cywilnej, na którą polowali Tatarzy wyprawiający się w głąb ziem polskich. Odparto jednak potężny najazd, a porozumienia, jakie ostatecznie zawarto, w niczym nie uchybiały Rzeczypospolitej, wręcz przeciwnie. Triumf Rzeczypospolitej odbił się głośnym echem w całej Europie, podnosząc jej prestiż. Ponieważ po raz pierwszy od czasów sławnej bitwy morskiej pod Lepanto 1571 r., powstrzymana została gigantyczna i – zdawałoby się – niepokonana armia osmańska, 24 czerwca 1623 roku papież Grzegorz XV brewem zatytułowanym Victoriarum gloria pogratulował królowi Zygmuntowi III Wazie zwycięstwa. Poprzedniego zaś dnia, brewem Decet Romanum Pontificem, ustanowił dzień 10 października liturgicznym dziękczynieniem za zwycięstwo chocimskie.
Wynik starć pod Chocimiem zadecydował też o tym, że upadły skierowane przeciwko Rzeczypospolitej plany sojuszu turecko-moskiewskiego i szwedzko-moskiewskiego. Zresztą, niebezpieczeństwo ze strony Turcji również zmalało. W osłabionym wojną chocimską Imperium doszło do przewrotu. Niezadowoleni janczarzy zabili wojowniczego sułtana (bezpośrednią przyczyną był jego plan zreformowania armii i administracji), a na jego miejsce osadzili Mustafę I, gotowego utrzymać pokój z polskim królem.
Jednak Rzeczpospolita także przeżywała problemy z niezadowolonym wojskiem. Wynikały one z niewypłacenia na czas żołdu. Żołnierze zawiązali konfederację, domagając się należnych pieniędzy. W tej sytuacji nie można ich było skierować na Inflanty, gdzie jeszcze w sierpniu 1621 r. uderzyli Szwedzi. Siłom szwedzkim (ok. 18 000 żołnierzy) przeciwstawił się hetman polny litewski Krzysztof Radziwiłł, którego armia polowa liczyła początkowo tylko ok. 1,5 tys. żołnierzy. Nic zatem dziwnego, że niewiele z nią wskórał. Kampanię litewsko-szwedzką w Inflantach w latach 1621-1622 zakończył rozejm pozostawiający w rękach szwedzkich dotychczasowe zdobycze. Oznaczało to utratę przez Rzeczpospolitą północnych Inflant. I była to cena, jaką ostatecznie zapłaciła Rzeczpospolita za zwycięską wojnę z Imperium Osmańskim.
Grafika: Bitwa pod Chocimiem w 1673, rycina Romeyna de Hooghe'a, 1674; Biblioteka Narodowa